27 lipca 2017
27 lipca 2017
Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułamem kontynentu, część lądu. JOHN DONNE
Co byś zrobił gdyby okazało się, że masz własną wyspę? Nagle przychodzisz sobie ze szkoły i zamiast wrócić do swojego małego mieszkanka nad barem, które dzielisz z dwoma braćmi i królikiem, usiąść do obiadu a potem po ubolewać nad rodziców do późnej nocy i tak wkoło, musisz iść do szpitala, do cioci Irene, która dostała wylewu. A co byś zrobił gdybyś po śmierci cioci przypomniał sobie o albumie ze zdjęciami i dowiedziałbyś się, że ciocia zostawiła swój cały majątek w różnych częściach globu? A zdjęcia z albumu są fotografiami miejsc gdzie ukryte są jej skarby?
Intrygujące, co? To wszystko przytrafiło się dwunastoletniej Holly. Po śmierci ich mamy, ją i jej bratem opiekuje się dziewiętnastoletni Jonathan. Niestety nie mają wystarczająco dużo pieniędzy na ubrania, czy karmę dla królika. I nagle, kiedy dowiadują się o skarbie cioci Irene. Za wszelką cenę muszą go zdobyć. Ale czy to będzie takie łatwe? Kto im w tym pomoże? Czy bliscy naprawdę są z nimi szczerzy? Tego wszystkiego dowiecie się czytając ,, Nasza własna wyspa’’ Sarry Nicholls.
Książka bardzo mi się spodobała, chociaż nie do końca wiadomo, jaki charakter ma Jonathan. Na początku książki jest opiekuńczy i nieśmiały, potem zachowuje się egoistycznie i wręcz dziecinnie, aby potem od nowa stać się czułym braciszkiem, wręcz za opiekuńczym. Na samym końcu książki Jonathan jest taki jak na początku. W sumie każdy bohater jest w ten sposób przedstawiony, oprócz Holly, tak jakby pisarka zmieniała ich charakterki w trakcie pisania. Jeszcze jedną uwagę przyciąga to, że nikt nie może pomóc im w problemach, chociaż wielokrotnie są nawiązania do członków rodziny. I przeważnie nie są to osoby biedne. Tak jakby pisarka trzymając się wątku głównego nie pozwalała bohaterom pomóc. Może dzięki temu ta książka jest tak ciekawa. Nigdy nie wiadomo, co stanie się w następnym akapicie, nie mówiąc już o rozdziale.
Subskrybuj:
Posty (Atom)