Co byś zrobił gdyby okazało się, że masz własną wyspę? Nagle
przychodzisz sobie ze szkoły i zamiast wrócić do swojego małego mieszkanka nad
barem, które dzielisz z dwoma braćmi i królikiem, usiąść do obiadu a potem po ubolewać
nad rodziców do późnej nocy i tak wkoło, musisz iść do szpitala, do cioci Irene,
która dostała wylewu. A co byś zrobił gdybyś po śmierci cioci przypomniał sobie
o albumie ze zdjęciami i dowiedziałbyś się, że ciocia zostawiła swój cały
majątek w różnych częściach globu? A zdjęcia z albumu są fotografiami miejsc
gdzie ukryte są jej skarby?
Intrygujące, co? To
wszystko przytrafiło się dwunastoletniej Holly. Po śmierci ich mamy, ją i jej
bratem opiekuje się dziewiętnastoletni Jonathan. Niestety nie mają
wystarczająco dużo pieniędzy na ubrania, czy karmę dla królika. I nagle, kiedy
dowiadują się o skarbie cioci Irene. Za wszelką cenę muszą go zdobyć. Ale czy
to będzie takie łatwe? Kto im w tym pomoże? Czy bliscy naprawdę są z nimi
szczerzy? Tego wszystkiego dowiecie się czytając ,, Nasza własna wyspa’’ Sarry
Nicholls.
Książka bardzo mi się spodobała, chociaż nie do końca wiadomo,
jaki charakter ma Jonathan. Na początku książki jest opiekuńczy i nieśmiały,
potem zachowuje się egoistycznie i wręcz dziecinnie, aby potem od nowa stać się
czułym braciszkiem, wręcz za opiekuńczym. Na samym końcu książki Jonathan jest
taki jak na początku. W sumie każdy bohater jest w ten sposób przedstawiony,
oprócz Holly, tak jakby pisarka zmieniała ich charakterki w trakcie pisania.
Jeszcze jedną uwagę przyciąga to, że nikt nie może pomóc im w problemach,
chociaż wielokrotnie są nawiązania do członków rodziny. I przeważnie nie są to
osoby biedne. Tak jakby pisarka trzymając się wątku głównego nie pozwalała
bohaterom pomóc. Może dzięki temu ta książka jest tak ciekawa. Nigdy nie wiadomo,
co stanie się w następnym akapicie, nie mówiąc już o rozdziale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz